piątek, 2 stycznia 2015

Z Nowym Rokiem szybszym krokiem

och mamy Nowy Rok,
nowe wyzwania,
nowe postanowienia,
ale też nowe porządki,
od rana robię generalne porządki,
już udało mi się zrobić miejsce na pluszaki Zofii,
a to dopiero południe,
mam chęć malować,
myć okna,
no i wyrzucać :D,
wyrzucę co się da byle by zorganizować trochę miejsca,
które jest mi potrzebne do pełni szczęścia.

czwartek, 1 stycznia 2015

Lepsze jutro

Żyjemy w dziwnych czasach,
wszystkiego jest pełno,
zarówno tego dobrego jak i złego,
wszystko jest na wyciągnięcie ręki,

jest jedno małe ale,
to ale to pieniądze,
to one rządzą światem,
na szczęście nami nie rządzą.

Przez chroniczne przemęczenie,
próbę łączenia życia zawodowego z prywatnym,
doszłam do pewnych wniosków, a mianowicie:
- męczy mnie mnie mieszkanie w małym mieszkaniu,
6 osób na 47 metrach momentami powoduje traumatyczne przeżycia,
- koniecznie musimy walczyć o lepsze jutro patrz punkt drugi większy dom.

Myśląć o tym zły napływają do oczu,
dokonaliśmy w życiu być może złego wyboru kupując małe mieszkanie,
ale teraz są dwa wyjścia; można żyć dalej irytując się tym faktem,
ale można też zakasać rękawy, podnieść głowę do góry i walczyć o lepsze jutro.

Wybrałam drugą opcję już jakiś czas temu,
walczę, uczę się dzielnie programów graficznych choć jest w tym cienka jak mój cieniutki barszcz.

tak więc do pracy rodacy.

piątek, 21 listopada 2014

mama jak powietrze

chciałabym być jak powietrze,
lekka, zwinna, unosząca się wśród chmur,
wśród czystych i niewinnych obłoków,
chciałabym mieć głowę pełną chmur,
żeby nie czuć smutku,
żeby nie czuć bólu,
żeby żyć pełnią życia.

czwartek, 20 listopada 2014

Mama idzie do psychologa

czasem chyba każdy z nas ma dość,
ja mam bardzo długo dość,

dość mnie mają też wszyscy,
bo jestem wypalona, zmęczona,
koleżanka martwi się o mnie,
mąż zapracowany nie zauważa,

zbierałam się długo i nastał ten dzień dziś,
jak było? ciężko, ale jednocześnie miło i przyjemnie,
mam wrażenie, że Pani psycholog mówiła wszystko co każdy chciałby usłyszeć,
ale  nie ja, oczekiwałam potwierdzenia bycia nieudolną matką, żoną, opiekunką, wszystkim co najgorsze, a dlaczego? - bo tak zaczęłam myśleć o sobie..
co ma myśleć kobieta która nie ma siły pościelić łóżka? 
nie ma siły pozmywać naczyń,
i wcale nie jestem leniem, żeby nie  było,
zwyczajnie czuje sztywny kark, ciężkie ramiona, ból odcinka szyjnego,
a to wszystko chroniczne zmęczenie, przemęczenie, bo za dużo wzięłam sobie na głowę,
skutkiem czego jest nie kończenie rozpoczętych czynności,
smutne,
chciałoby się rzec, weź się kobieto w garść, rusz cztery litery i po-nadrabiaj zaległości,
ale jak kiedy sił brak? 
wszystko oczywiście to moja psychika,
na wszelki wypadek w najbliższych dniach zrobię badania tarczycy i cukrzycy.
ze względu na nie robienie tego co powinnam zaczynam sobie to pisać, 
może to da kopa, może to da siłę, której tak ciągle brakuje.

a jakie jest lekarstwo zdaniem Pani psycholog? odpoczynek, znalezienie czasu dla siebie,
dbanie o swoją pasję, która się kurzy.



niedziela, 16 listopada 2014

domy wielopokoleniowe i bezczelna młoda matka

tytuł dość wymowny,
kiedyś mieszkało się inaczej niż dziś,
nam nawet teściowie czy dziadkowie małej Zo nie zaoferowali takiego rozwiązania,
a dlaczego? bo przecież możliwości takie są,
zarówno jak rodzice tak i dziadkowie posiadają wielkie domy,
sami mówią o pokojach komnaty,
koszty utrzymania takich dużych domów są ogromne,
my pomagamy przy każdej wizycie jak tylko możemy- ale nei o tym miało być,

powodów mieszkania oddzielnie pewnie jest kilka,
sama nie wiem czy dałabym radę psychicznie,
wystarczy przecież, że widujemy się 2 razy w miesiącu i doprowadzają mnie do nerwicy,

tak bo jako młoda matką bezczelnie mam swój pomysł na wychowanie swojego dziecka,
tak bo robię wszystko po swojemu,
tak bo to przecież moje dziecko i ja nie potrafię położyć płaczącego dziecka do łóżeczka, a zamiast tego je tulę do serca, rozmawiam z nim, taka ci paskuda ze mnie,
ach jak mi przykro, że nie mam znieczulicy,
że nie popieram poglądów poprzedniego pokolenia co do wychowywania dzieci przez klapsa,
jak ja bezczelna nie wpychałam noworodkowi smoczka kiedy zapłakało,
no ale przecież mimo tego, że ja byłam stanowcza to pod naszą nieobecność dziecku dziadkowie wpychali smoczek do buzi,
dumnie afiszując się tym na imprezach rodzinnych,
a mnie szlak trafia, bo nie potrafią uszanować mojego zdania,
a to tylko wierzchołek góry lodowej, o reszcie wolę nie myśleć.

No i w sumie się cieszę, że mamy swoje ciasne, prawie własne mieszkanie,
mieszkamy daleko od ludzi mądrzejszych niż matka,
ale co brakuje pomocy to brakuje,
z gorączką i katarem po pas zajmowałam się dzieckiem nie raz,
moje dziecko jest silniejsze niż ja, na szczęście jest odporne na moje zarazki.

matka karierowiczka

tak, tak, podobno jestem matką karierowiczką,
bo jak można dziecko zostawić,
hmmm no nie można bo ciężko, ale co zrobić jak trzeba,
trzeba wrócić do pracy,
do ludzi,
do rozmów z innymi ludźmi,
serce pęka bo jutro kasting na nianię,
na samą myśl nie mogę zasnąć..

Weeked minął przyjemnie, był nieprzyzwoicie leniwy i przyjemny,
spacer w deszczu, spacer w lesie, spacer z mężem,
no i oczywiście z naszą Zo,
uwielbiam weekendy kiedy nie musimy nigdzie jeździć,
frustruje mnie brak możlwości odpoczynku w niektóre weekendy,
miło gdy Zo bawi się tatą,
a ja matka karierowiczka odpoczywam albo coś pichcę,
a ostatnio głowę zaprzątają mi myśli o powrocie do pracy,
jak to będzie? - czas pokaże

czy kariera, rozwój osobisty mogą być ważniejsze niż opiekowanie się dzieckiem
pewnie, że nie mogą i nie będą,
ale są rzeczą naturalną,
dlaczego naturalną? bo w takich czasach żyjemy,
nie ma domów wielopokoleniowych gdzie nowym członkiem rodziny może zająć się babcia,

a co mamy w zamian?
- kredyt na 15 lat (nam zostało 11,5 i jesteśmy szczęściarzami bo większość znajomych związała się z bankiem na 30 lat),
- małe ciasne, własne mieszkanie,
- nie do końca własne mieszkanie bo gdyby coś się stało to bank zabierze je bez skrupułów (tak jest ostatnio pesymistką, pewnie przez to siedzenie w domu),
- własne mieszkanie w którym nie ma do kogo się odezwać od rana do popołudnia,
- samodzielność do bólu, tak radź sobie z dzieckiem z gorączką i smarkami po pas,
- daleko do rodziny- dobrze i niedobrze bo nie lubię niezapowiedzianych wizyt,
- koszty związane z dojazdami do rodziny,
- stres przed każdą wizytą, że znowu moje dziecie będzie przekazywane z rąk do rąk jak jakaś maskotka, ta bo wszyscy chcą się nacieszyć, ale nikomu nie chce się przyjechać i pomóc, bo po co, przecież radzę sobie, bo co mam zrobić,
- płatną nianię, strach się bać co będzie.

ach ach ile obaw, serce się kroi,

a to mój monolog nocą, pisany ciągiem,
mam milion myśli w głowie,
milion pomysłów, które mogę wdrożyćw  pracy


sobota, 15 listopada 2014

z bólem serca mama wraca do pracy

22 listopada minie 6 miesięcy od dramatycznego porodu,
kiedy wyjąc z bólu wydałam na świat nowe życie,

minęło 6 trudnych miesięcy,
dlaczego trudnych? bo lubię trudno,
lubię się przejmować opiniami innych,
a czym na przykład?
a no tym, że przyjdą zobaczyć małą Zo i zastaną bałagan,
och tak bardzo chciałabym być idealną matką, panią domu, żoną,
ale czy tak się da?
po 5,5 miesiącach wiem, że się nie da i nie było warto,
bo straciłam dużo,
a i tak skończyło się wszystko jak się skończyło,

co straciłam? przez strach przed opinią otoczenia i brakiem czasu zaczęłam karmić moje dziecko mlekiem modyfikowanych, oczywiście takim najlepszym na rynku, ale zawsze mlekiem,
sama przez  swoją głupotę odebrałam sobie możliwość bliskości z własnym dzieckiem,
bliskości skóra do skóry, kiedy dziecko pragnie mojego mleka, a nie silikonowego smoczka,
smutne to, ale na szczęście nie jest żadna tragedia, bo przecież mogę dać mojej Zo dużo miłości w inny sposób.

Ale co gdy muszę wracać do pracy?
Muszę moje dziecko powierzyć obcej kobiecie,
muszę myślami wrócić do obowiązków,
muszę zacząć zarabiać na minus, który powstał przez ostatni rok.

Tak smutny ci mój los.